Uwielbiam Jamesa Wonga, choć przyznam szczerze, że dotyczy do części jego kariery, w której pracował dla TV. On w duecie z Jamesem Morganem to jedna z najlepszych rzeczy, jaka mogła się kiedykolwiek przytrafić amerykańskim serialom. Ich niesamowite scenariusze do poszczególnych, mrożących krew w żyłach odcinków "Z archiwum X" już zawsze pozostaną w mej pamięci. Jednak to za co ubóstwiam tego pana (Morgana rzecz jasna także) to genialny serial "Space: Above and Beyond", który jest prawdopodobnie najbardziej głębokim serialem jaki kiedykolwiek powstał i należy schylić przed nim nisko czoło.
Co do pierwszego "Final Destination' - jest to świetny, w swym gatunku film, niestety mam świadomość, że inne obrazy Wonga niestety nie można uznać za udane, chociażby przywołując na myśl fatalny "Tylko jeden", czy jeszcze gorszy "Final Destination 3".
no, chwała mu za x-files i SAAB, ale co do The One to się z tobą zgodzę tylko poniekąd, otóż uważam że film jest całkiem fajny, miło się go ogląda, aczkolwiek wpadki swoje ma, dlatego Wong tu poległ, moim zdaniem w dwóch najważniejszych kwestiach - muzyka - mam rażenie że facio od muzy brał pierwsze lepsze piosenki drowning pool i papa roach i mixował jak tylko chciał ucinając tu i tam, a druga rzecz to kiszkowata scena finałowej walki Jetów Li, tu konsultator od martial arts poległa na całej linii. zatem przymykając nieco oko, film ogląda się przyjemnie jako średnie sci-fi :)
arigato gozaimasu
Pobierz aplikację Filmwebu!
Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
