Czytam tu posty, że nudne, że się dłuży. Mi nie dłużył się wcale, owszem był stonowany, ale nie spodziewajmy się kina akcji. Ja osobiście byłam zachwycona, a Natalie Portman zagrała niesamowicie. Zabrakło mi tylko tej jednej sceny, kiedy syn Kennedy'ch salutuje na pogrzebie ojca.
Mam to samo. Do ostatniej chwili trzymał mnie za gardło. Jedyne co wkurzało to motyw muzyczny "zewu godowego walenia" przez cały film. Fenomenalna Portman, ciekawe ujęcia i klimat. Bardzo fajne przeplatanie się scen. Mój faworyt.
Powiedz, proszę, co tak bardzo trzymało Cię za gardło? Co było tak fascynującego w tym filmie? Na portalu większość opinii jest niezbyt zachęcająca, a i oceny raczej słabe. Powiedz, proszę, dla czego warto pójść na ten film? Dla scenariusza, dla aktorów, reżysera, kostiumów, zdjęć, czy może jeszcze dla czegoś innego?
A od kiedy moją opinią maa sterować opinia innych. Ja zobaczyłem tam obraz kobiety, którą nawiedziła seria bardzo złych zdarzeń... Poruszyła mnie historia o niej. A lubię Portman więc film jest idealną hybrydą dla mnie.
Bardzo wielu ludzi chciałoby mieć takie "złe zdarzenia", Panie Hybryda. Jackie to była pusta kobietka, Nieszczęście, czyli zabicie JFK, zrozum mnie dobrze, dotyczyło Jego a nie jej. Ona żyła dalej i "lepszej".
Wiele kobiet chciałaby by ich ukochany został zabity? Z główką wszystko w porządku?
Mnie nic nie "trzymało za gardło", nie wiem, może nie dostrzegłam tych emocjonujących scen. Portman fenomenalna i to pociągnęło moją ocenę w górę. Bez niej film to typowe 5/6. Dla mnie w "Jackie" zabrakło jakiegoś kontrastu, jest zbyt monotonnie (częściowo to zabieg celowy). Na plus sceny zabójstwa - ładnie wykonane.
Mnie również film nie nudził, wręcz przeciwnie, tempo i atmosfera wydawały mi się doskonałe, pozwalały skupić się na uczuciach i trudnych decyzjach Jackie (oraz jej szwagra). Dodatkowo rewelacyjna gra Natalie Portman, bardzo dobre pozostałe kreacje aktorskie (w tym John Hurt, którego uwielbiam) - to wszytko sprawiło, że film bardo mi się podobał. Aż nagle w końcówce twórcy zaczęli bombardować banałami, patosem i niepotrzebną brutalnością. Cały film zarówno uczłowieczał prezydenta oraz jego otoczenie, jak i oszczędzał zbliżeń na rozwaloną czaszkę, całą tragedię pozostawiając w lekkim niedopowiedzeniu. A potem nagle przypomniano sobie, że to produkcja amerykańska i musi być efkciarsko, więc zrobiono obrót o 180 stopni.
IMO wciąż dobry film, ale głównie dzięki Natalie Portman.
Nie to, że nudny, ale widz - myśląc że to film fabularny - szukać będzie fabuły, której nie znajdzie, dlatego oglądanie "Jackie" jest fizycznie tak męczące. Na końcu można się dowiedzieć, że fabuły nie będzie i że na tym polega geniusz tego dzieła. Jak tu w tej chwili piszę, tak jestem przekonana, że Natalie Oscara dostanie, bo po to właśnie był zrobiony ten film.
Ja akurat poczułem się jak w muzeum figur woskowych(ci aktorzy grali?!),sama Portman chyba przesadziła z ekspresja gry a muzyka jak u Hitchcocka.