Sam fakt takiego pojedynku w filmie wystawia pod wątpliwość powagę tej części serii Halloween. I faktycznie film nastrojem i napięciem albo raczej jego brakiem , potwierdza swój mało poważny charakter. Obraz nakręcony pod młodszą publikę, w tamtym okresie boom przeżywały wszelkiego rodzaju reality show, zatem temat oczywisty, w roli głównej wówczas reprezentujący rządzący rynkiem muzycznym w stanach hip-hop Busta Rhymes i to wszystko miało ściągnąć do kina tłumy nastolatków. Nie wiem jak wyszło ale wiem że ta część jest najsłabszą z całej serii i nijak się ma np do "Halloween 2" reżyserowanego przecież przez tego samego reżysera. Szkoda.
przecież filmy z serii halloween od początku były kierowane raczej do "młodszej publiki". sam fakt pojedynku ówczesnej gwiazdy rapu busty rhymesa z myersem po prostu stosuje się do zasady: zmieniają się czasy, zmieniają się trendy. z kolei niewiele to ma wspólnego z tym, że ta część jest bardziej komediowa.
Mnie też nie przekonuje ten "Big Brother". Kłóci mi się w powagą całej serii. Ja wiem, że inne czasy, ale jednak duże nie, przewijałam tych gówniarzy. Podoba mi się pierwsza część do śmierci siostry, pocałunek z bratem na koniec i genialny Harold cytujący zbrodnie Myersa a on idzie sobie dalej, majstersztyk! Generalnie w każdej części wkurzają mnie ci zorerotyzowani nastolatkowie, ale Michael często atakował ich podczas takich scen a w pierwszej części nagą siostrę po igraszkach z chłopakiem. Podobnie robił to Voorhiees w Piątek 13...