Z pewnością jeden z tych filmów,które mnie ukształtowały. Uniwersalna opowieść o Przyjaźni,ale co ważniejsze -o Tolerancji. Magiczna,hipnotyczna,ponadczasowa. Na marginesie-jako dziecko PRL-u w równym stopniu,co mały kosmita,fascynowała mnie zawartość lodówki Eliotta i spółki. Kosmos normalnie:)
Choć pamiętam z dzieciństwa tak wyrywkowo ten film, to jednak bardziej ciągnęło mnie i brata w stronę "Powrotów do przyszłości"; dziś, w już nieco dojrzalszym wieku obejrzałam "E.T." od deski do deski i na spokojnie i poruszył mnie do głębii...Ma w sobie dziecięcy urok i dojrzały przekaz, a to składa się na piękną mieszankę :-) Steven Spielberg to jeden z pionierów w światowym kinie... Na jego filmach wychowywało się moje pokolenie (urodzone w latach 80) i bardzo bym chciała (jeśli będę miała dziecko), aby ono wychowało się na jego filmach i je pokochało... To kino to niezwykła podróż do krainy szczęścia i niezwykła potęga wyobrazni... Po prostu NIESAMOWITE... Tyle w temacie...
Również pozdrawiam i dziękuję za przyjęcie zaproszenia :-) Będzie mi bardzo miło :-)
Takie pytanie mam do ciebie.
Co dokładnie oceniasz na 10, film E.T. The Extra Terrestrial czy swój sentyment z dzieciństwa do niego?
Bo to 2 różne sprawy są, a sentyment ''lubię ten film bo oglądałem w dzieciństwie'' jest jednym z największych przeszkód uniemożliwiających obiektywną ocenę dzieła
Zawsze staram się aby Sentyment do filmu, nie przesłaniał mi "obiektywnej" oceny. Przyznaję, często jest to trudne do oddzielenia, ale nie niemożliwe. Na szczęście w przypadku tak genialnego i ponadczasowego filmu, jak "E. T" nie mam żadnych wątpliwości i w pełni, po kolejnym (kolejnych) seansach, podtrzymuje swoją ocenę.
Są filmy tak uniwersalne w przekazie, tak ponadczasowe, tak inspirujące, że jedyną sprawiedliwą oceną dla nich może być tylko i wyłącznie Dycha:)
A jeśli chodzi o konkrety,to tak, jak napisałem na samym początku-"E. T" to jeden z najlepszych i najpiękniejszych filmów o Przyjaźni i Tolerancji (wobec wszelkiej Inności), jakie powstały.
Film jest uznany za arcydzieło kina a nie traktowany jako bajka familijna dla dzieci. Może być trochę nudny ale o to w nim chodzi właśnie. Zderzenie drętwej codzienności wszystkich tam osób z czymś niezwykłym. Mały chłopiec dogaduje się z kosmitą a nie potrafi z przedstawicielami własnego gatunku. Ponadto film to metafora biblijnej ewangelii. Dzieci to ewangeliści którzy zderzają się z kosmitą - bóstwem za którym idzie wiara w istnienie lepszego świata po tym jak go spotkali. Odejście E.T. w finale wygląda jak wniebowstąpienie Jezusa.
No popatrz a Ja myślałem że filmy oceniamy subiektywne, w dużej mierze za to jakie odczucia konkretnie we mnie wzbudzają, a nie za to bo tak wypada albo nie. Idąc Twoim tokiem rozumowania mam dać dychę "Mechanicznej pomarańczy" bo powszechnie jest uznana za arcydzieło? Natomiast nie mogę wystawić takiej samej oceny "Szczękom" bo obiektywnie film na tyle nie zasługuje?
Ten film jest metaforą dzieciństwa, wymyślonego przyjaciela, przeżywania świata we wczesnym okresie życia człowieka. I do tego to przypowieść ewangeliczna. Gówno z E.T. zrozumiałeś.
P. S Mała rada ode mnie-Jeśli będziecie wracać do tego filmu, lub oglądać go po raz pierwszy, nie oglądajcie wersji "jubileuszowej" z 2002 roku, bo sobie zepsujecie seans i dobre wspomnienia. Z tą wersją jest podobny problem, co ze "starą" trylogią "Gwiezdnych Wojen" Lucasa, wydaną ponownie w 1997 roku-z dodanymi, kiepskiej jakości renderowanymi cyfrowo scenami i ujęciami. W przypadku "E.T." jest to tym bardziej bolesne, że nie tylko animowali jego postać na nowo, ale w wielu scenach zastąpili oryginalną kukiełkę, jego cyfrową wersją powodując, że wygląda, jak kretyn, a nie poważny i mądry kosmita. Całą powagę i magię tego filmu diabli wzięli.