"1917" to zachwycający film. Perfekcyjny pod względem technicznym (zdjęcia, scenografia!), wypełniony dynamiczną akcją, trzymający w napięciu od pierwszych minut aż do samego końca.
Dwóch żołnierzy otrzymuje zadanie dostarczenia rozkazu oddalonemu oddziałowi. Od sukcesu ich misji zależy życie kilku tysięcy osób, w tym brata jednego z bohaterów.
I tu rozpoczyna się ich droga. Spotkają na niej wszechobecny bród, błoto i szczury oraz zasadzki. Miną tony sprzętu, jak wrak ówczesnego czołgu, ciężarówki czy samoloty. Spotkają zwyczajnych żołnierzy, mających różne podejście do sytuacji, w której się znaleźli. Zderzą się tu idealiści, realiści i cynicy. Zostaną wrzuceni w sam środek makabrycznej taktyki walki pt. wyskakujemy z okopu i biegniemy na przeciwnika. Nie pominięto też trudnego losu ludności cywilnej.
W 120 minutach trwania filmu, zmieszczono fabułę opowiadającą o kilkunastu godzinach wydarzeń. Zdołano w niej ująć istotę I wojny światowej. Narracja jest prowadzona w umowny sposób. Niemożliwe aby przedstawiony tok wydarzeń miał miejsce w rzeczywistości ale wcale to nie umniejsza wartości obrazu. Kolejne sekwencje pokazują nam następny aspekt wojny i łączą sceny akcji.
Gigantyczny respekt budzi sposób w jaki wypełniono ten film treścią. Ilość sytuacji, bohaterów i wykorzystanych motywów jest potężna. Akcja dzieje się w dzień, w nocy, w okopach, bunkrach, na terenach otwartych, w mieście i lesie. Czasami zwalnia na moment ale tylko po to, by zbudować napięcie lub zaczerpnąć oddechu i uderzyć ponownie z wielką intensywnością. Twórcy nie szczędzą nam też widoku naturalistycznie umierających osób czy rozkładających się ciał.
Zdjęcia, oświetlenie (zwłaszcza w nocnych sekwencjach) scenografia, kostiumy, montaż, dźwięk, to absolutnie genialne aspekty "1917". Legendarny operator Roger Deakins zrobił tu niesamowitą robotę, za którą w pełni zasłużył na swojego drugiego Oscara.
Na pewno do historii kina przejdzie genialna scena biegu jednego z bohaterów wzdłuż okopu, z którego prowadzone jest natarcie. Może nie jest to sekwencja na poziomie lądowania na plaży z "Szeregowca Ryana" ale i tak ma w sobie powalającą dramaturgię. Swoją drogą "1917" nawiązuje do klasyka Spielberga też zawiązaniem fabuły. W obydwu filmach istotny jest motyw braterstwa na froncie.
"1917" to film wielki i ponadczasowy. Idealny technicznie z porywającą narracją. Już jest jednym z klasyków kina wojennego obok "Czasu Apokalipsy", "Dunkierki", "Plutonu" czy wspomnianego wcześniej "Szeregowca Ryana". To obraz niezwykle intensywny, który zostaje z widzem jeszcze na długo po seansie.